Chodził za mną pomysł na tekst o NIC-NIE-ROBIENIU. Ale chyba lepiej brzmi: o przerwie w tworzeniu.
Czy przerwa w kreatywności jest możliwa? Czy moje i Twoje zwoje mózgu przećwiczone w wymyślaniu nowych rozwiązań Michigan phones , zadań, obrazów, kolorów, kreowaniu nowych światów potrafią zatrzymać procesy myślowe?
Hmm… Mam poważne wątpliwości… Dowodem na to jest moja ogromna trudność w zwyczajnym… chorowaniu. Ciało mówi stop, ja mówię stop, później wstaję, może nieco wcześniej się kładę, ale czy potrafię zwolnić, zatrzymać się tak w środku, odpuścić? I powiedzieć sobie: „Ok, już wiele zrobiłaś! Teraz ciesz się z efektów. Nie musisz odrabiać zadań Putty download page Aloha enterprise , odhaczać punktów (łatwo powiedzieć…), szukać stymulacji, i oddawać się kreatywnym czynnościom”.
No to przyznaję się: mam z tym trudność. Zanim zwolnię, zanim wyhamuję, już znów muszę się rozpędzać do nowych zadań. Więc tylko trochę hamuję, żeby nie startować od zera… i dlatego tak trudno mi się całkiem zresetować.
Jeśli też tak masz jak ja, to proponuję Tobie i sobie: zrób sobie jeden dzień, albo choćby kilka godzin, kiedy odpuścisz sobie popędzanie się, kontrolowanie czasu.
A nawet zwolnij się z… kreatywności.
Nie musisz (nie muszę) ani robić na szydełku, ani wypalać kolejnego naczynia w piecu, pisać doktoratu, habilitacji – przez chwilę :-), czytać kolejnej książki o biznesie i finansach, pisać kolejnych stron książki, ani malować kolejnej mandali, by lepiej zrozumieć siebie, ani iść na kolejną wystawę i ciekawe spotkanie (przez chwilę choćby…).
Nie muszę też zaglądać na wszystkie grupy facebooka, dzięki którym mam taką ciągłą stymulację i podkręcanie się. Nie martw się – mówię do siebie, wszyscy najprawdopodobniej żyją, odezwą się jeszcze. Daj sobie oddech między kolejnymi zajęciami, inspiracjami, kreatywnością.
Zrób sobie kilka godzin wolnych od wszystkiego. Znajdź czas, żeby posnuć się po domu, od łóżka do sofy, a potem od kuchni do łazienki. Ziewaj, przeciągaj się i pozwól sobie: niech nic Ci się nie chce przez chwilę… Robisz obiad? ponudź się chwilę przy tym. Oglądasz film? Pozwól sobie na chwilę drzemki…
„Pochwala powolności” Honore Carla, to mądra książka, która zachęca do zwolnienia tempa i cieszenia się z życia bez poganiania się. Polecam. A już nawet sam tytuł daje do myślenia.
Ania Protas napisała tekst na swoim blogu o „Winniczkach”, czyli małej grupie kobiet, które wspierają się wzajemnie w prowadzeniu swoich biznesów. Ogromnie sobie cenię te spotkania z wielu powodów. I jak przeczytacie na blogu Ani mogą być różne tłumaczenia samej nazwy. Ale dziś, zdecydowanie, bycie „winniczkiem” oznacza dla mnie ślimacze tempo, chwilę nudy, czas powolności, snucia się w swoją, tylko przez siebie wybraną stronę.
I dziś – niczym nie inspiruję :-). Zostań ze sobą. Ponudź się przez chwilę.
A ten tekst powinien mieć dziś tytuł: „Pochwała nudy”.
Pozdrawiam Cię
Ozdrowieńczo znudzona Kasia
PS. a tutaj wpis Ani Protas na jej blogu – ZOBACZ
Katarzyna Bruzda-Lecyk
23 lutego 2015 o 08:27Kasiu, ja już znów wskakuję w moje szybkie buty, ale kilka takich chwil daje wiele 🙂
Kasia_Fru
22 lutego 2015 o 23:06Kasiu, wpis idealny w moje potrzeby, będę o Tobie myśleć suwając się w szlafroku o poranku:D
Mariola
19 lutego 2015 o 13:59Kochana Kasiu!
To niesamowite, jakbym zamówiła u ciebie ten tekst! Telepatia działa!
Fajnie mieć takie wsparcie w drugim człowieku! Jestem w procesie dochodzenia do lenistwa sprawiającego przyjemność, aczkolwiek walka z wyrzutami sumienia ciągle we mnie trwa!
Takie sobie o to wymyśliłam teraz hasło – „Dopuść do głosu wewnętrznego ślimaczka!”.
Ściskam Cię mocno i do soboty!
Katarzyna Bruzda-Lecyk
19 lutego 2015 o 13:06Cieszę się i zwalniam ile mogę 🙂
Katarzyna Bruzda-Lecyk
19 lutego 2015 o 13:04ja też, ale ślimak we mnie jest i tak bardzo szybki… 🙂
Elka C.
19 lutego 2015 o 12:13Kasiu, to jest to czego mi trzeba i nad czym usilnie pracuję!
Kiedyś zabrzmiałoby mi to paradoksalnie…, ale pracuję nad „nicnierobieniem z czystym sumieniem”! Jakieś postępy są… Choć dość opornie mi to idzie…
Dzięki za ten post, wspierający od zaplecza! :*
Uścisków moc!
Wiola z mojatoskania.com
19 lutego 2015 o 11:52Kochana Kasiu 🙂
Twój dzisiejszy wpis ukazał się moim oczom jakby na potwierdzenie, tego co usłyszałam wczoraj od przyjaznych koleżanek z grupy SIŁA PASJI organizowanej przez Gabrysię z http://www.kobiecasila.pl/
Twoje przemyślenia traktuję jako ZNAK dla mnie. Dziękuję Ci 🙂
Katarzyna Bruzda-Lecyk
19 lutego 2015 o 10:23Aniu, to razem ślimaczym ruchem… 🙂
AnnA
19 lutego 2015 o 10:09Kasiu, kolejny wpis…. i znów w punkt…… trafiony zatopiony 🙂 ……. jestem chora od tygodnia…….. przed tym, jak mnie powaliło, zaczęłam przygotowywać kolaż dla taty na jego 66 urodziny…. i tak zawisłam w tym kolażu i to początkowo nie dawało mi spokoju……. no cóż choroba jednak okazała się silniejsza i chciałam nie chciałam ale MUSIAŁAM odpuścić i czasem tylko łypnąć zamglonym oczkiem na kolaż w procesie…. tak proces …….. w procesie chorobowym…. Całuję Cię i Dziękuję 🙂