Dzisiejszy tekst jest o rewolucyjnych malarkach, kobietach, które przez tworzenie przekroczyły same siebie, zmieniając swoje podejście do życia, świata, innych ludzi.
(Jest to równocześnie, w przewrotnym ujęciu, mój tekst o tym, co pomaga mi w pisaniu.)
Nie, nie będzie to tym razem opowieść o Fridzie Kahlo, ani o O’Keffee, ani o Lempickiej, ani nawet o Artemisii Gentileschi. Ani o innej znanej z historii sztuki artystce.
Napiszę o artystkach, dzięki którym oddycham głęboko, pełną piersią. Dzięki którym wciąż jestem pełna wdzięczności i światła.
Napiszę o kobiecie, która przestała być sędzią, by robić w życiu to co najważniejsze – tworzyć, malować, pogłębiać relacje i przyjaźnie. Jej obrazy pokazują drogę.
Wspomnę o utalentowanej redaktorce, która jest spiritus movens powstających utworów literackich, dla której malarstwo jest jak pływanie po nieznanych i fascynujących oceanach. To co maluje jest niepowtarzalne i pełne znaczenia.
Mam na myśli też kobietę, którą pasjonuje pełne uwagi przygotowywanie potraw dla swoich bliskich i dzielenie się tym z innymi, a w procesie malowania i spotkaniu z obrazami odnajduje najważniejsze egzystencjalne przesłania. Jedno z nich już jest w obiegu: “nie muszę być k…., taka perfekcyjna”. Jej prace są pełne głębi.
Myślę o kobiecie gromadzącej kolory w kłębkach włóczek, której fascynacja malarstwem pogłębiła wyrażanie siebie przez piękno. To co tworzy jest subtelne.
I o kobiecie pełnej energii, zaangażowanej w mądre układanie się z pędzącym czasem, dla której malowanie stało się rewolucją, drogą do uważności, spotkania z tym co najważniejsze w sobie, do radości z czasu i przestrzeni dla samej siebie. Jej obrazy są silne i dynamiczne.
Mam też na myśli pełną wrażliwości kobietę, dla której malowanie jest sposobem na układanie ważnych osobistych spraw w relacjach z bliskimi. W tym co maluje jest pasja.
Piszę o projektantce, która od dawna zainteresowana sztuką, spotkała się z nią wreszcie tak osobiście, że podczas kolejnej wizyty w muzeum, musiała (żeby ją nogi nie bolały) uklęknąć przed obrazem (Klimta nota bene). Jej obrazy są śmiałe i klarowne.
Myślę o tej która harmonijnie projektuje mieszkania, i która podczas studiów nie lubiła malować, i odnalazła w sobie przestrzeń dla spontanicznego, pełnego zaangażowania wyrażania siebie przez malowanie. To co tworzy ma blask.
I jeszcze o jednej, która przyjechała do Polski z pięknej, ciepłej przestrzeni i słonecznego krajobrazu, i w malowaniu znalazła w obcej przestrzeni i zmęczeniu codziennością swoją ojczyznę, kawałek gorąca, wody i najpiękniejszą cząstkę siebie. Jej prace mają w sobie mistyczną wrażliwość.
Opowiem o kobiecie, która pracuje w korporacji, i tworzy prace pełne indywidualnego wyrazu, pełne rozwibrowanych kolorów i kształtów, w których opowiada swoje historie i naprowadza sama siebie na najwłaściwszą dla siebie drogę.
Chcę napisać o kobiecie, która bardzo potrzebuje zmian i malując zaczyna odkrywać swoją ścieżkę do prawdziwszej siebie. Jej prace są spokojne.
I jeszcze napiszę o kobiecie której osobiste życie przemieniło się całkowicie, a dar wyrażania siebie w tworzeniu jest nicią przewodnią tych zmian. To co maluje jest pełne głębszych sensów.
I o tej, która studiowała grafikę i projektowała książki, a teraz z miłością i pasją dzieli się odkrytymi skarbami: sztuką i spotkaniem z ludźmi….
Są jeszcze inne kobiety i są mężczyźni. Sztuka, malowanie, i zmiany, otwarcie i nowe jakości.
I dlatego zapraszam Cię: teraz Ty… po prostu namaluj SIEBIE i wprowadź w swoje życie rewolucję przez malowanie.
Namaluj gdzie byłaś/byłeś i gdzie jesteś i dokąd chcesz dojść. Trzy obrazy (może być trzy razy kartka A4). Weź pędzel i farby (mogą być zwykłe szkolne akwarele), stwórz kolorem przestrzeń wokół siebie, na jednej kartce namaluj kolorami przestrzeń przeszłości, na drugiej to co teraz, na trzeciej to co jest w Twoich marzeniach. Kiedy farby wyschną weź inne narzędzie: pisak, ołówek, kredkę tłustą pastelę – i w dowolnych kształtach (nawiązujących do realności, lub idących w stronę abstrakcji) namaluj samą, samego siebie – trzy razy. Twoje wyobrażenie z przeszłości, teraz i w marzeniach.
ps. W pisaniu pomaga mi pragnienie dzielenia się tym co dla mnie ważne, cenne. Kieruje mną coś z fascynacji, coś ze zwyczajności i piękno spotkania z drugą osobą. Zawsze. A teraz w pisaniu pomaga mi Iluminatornia i ludzi spotkani na tej drodze.
ps.2. Niektóre z kobiet, o których piszę, możecie poznać także od innej strony, tam gdzie tworzą i piszą o innych, ważnych dla nich sprawach: Pani swojego czasu, Mamucie Przysmaki, Galeryjka za miastem…
Katarzyna Bruzda-Lecyk
25 maja 2015 o 15:49Aniu, maluj więc! 🙂
Katarzyna Bruzda-Lecyk
25 maja 2015 o 15:49Tak Was widzę Iza Kochana :-). Ty dobrze to wiesz!
Izabela
19 maja 2015 o 14:10Kasia, Kasia. Piękne, natchnione słowa. Widzisz Nas. Naprawdę Nas widzisz. Rewolucjonistki, Mistyczki, Czarodziejki, Liderki, Indywidualistki…Wszystkie Nas widzisz i pomagasz przejść ważny kawałek naszej drogi. Dziękuję. Iza 🙂
Ania Autentyczny Copywriting
18 maja 2015 o 14:42Kasiu, tak pięknie to namalowałaś słowami. Tak bardzo Wam pozazdrościłam tej twórczej przestrzeni 🙂 Malowanie mnie również pomaga w pisaniu – to jedna z tych twórczych aktywności, które są czystą radością – które nie muszą się podobać – nikomu – nawet mnie samej. A jedyne, czego od malowania oczekuję, to radość i zanurzenie w twórczym procesie 🙂 Witaj w majowym karnawale blogowym pachnącym bzem.